...kiedyś wrócę . Nie chcę o niczym z góry przesądzać , bo nie wiem jak to wszystko dalej się potoczy...
11 listopada upłynąłby rok odkąd założyłam bloga.
11 listopada upłynąłby rok odkąd założyłam bloga.
Pamiętam jak wyobrażałam sobie wtedy ten dzień
Jest inaczej
czyli tak, jak było
rutyna, szarość
żadnych zmian
prawie 365 dni
straconych
prawie 365 dni
straconych
mur bezrobocia,
w który walę głową
szkoda że tylko metaforycznie
zapytano mnie ostatnio
dlaczego kłamię
na swój temat,
że praca w Warszawie
była fantastyczna
że współlokatorka mega- fajna
a potem
nie odpowiadam na telefony
i odmawiam spotkań
bo musiałabym
powiedzieć
jak było
naprawdę
powiedzieć
jak było
naprawdę
"bo jestem nikim
nic mi się nie udało"
codziennie wieczorem
myślę
"to nie był dobry dzień"
a rano
"mam dosyć"
nie będzie lepiej
ja w to nie wierzę
i ci, którzy mówią
że
marudzę
nie znają tak
naprawdę
mojej sytuacji
i ci, którzy mówią
że
marudzę
nie znają tak
naprawdę
mojej sytuacji
po lewej Chrysler- te auta też lubię;)
po prawej - ratusz w pewnym miasteczku
2,5 roku temu zostałam na lodzie - padłam ofiarą szalejącego wtedy kryzysu i bycia najkrócej w firmie. Bolało.
OdpowiedzUsuńPrzez pierwszy miesiąc cieszyłam się odzyskanym czasem wolny, przez kolejne 4 waliłam głową w mur. Waliłam tak mocno, że bolało jeszcze bardziej. Robiłam dobrą minę do złej gry. tłumaczyłam się i próbowałam. Potencjalnych pracodawców musiałam przekonywać, że zwolnili mnie bo kryzys, a nie że zwolnili mnie bo jestem kiepska.
Po 4 miesiącach zdecydowałam się na zerwanie ze stara branżą, poszukanie pracy w mojej wymarzonej (oznaczało, to zaczęcie wszystkiego od nowa - bezpłatne staże, wolontariat) a na przeczekanie zatrudniłam się u pośrednika nieruchomości (branża odległa o lata świetlne).
Zajęło mi pół roku odnalezienie się na rynku pracy.
A teraz nadchodzi kolejny kryzys, a ja znowu jestem najmłodsza stażem... ;)
Nie łam się, proszę. Ludzie często nie rozumieją takich decyzji. Ja rozumiem - w jednej z prac somatyzowałam, chorowałam, byłam zołzą najgorszą na świecie.
Podjęłaś odważną i przemyślaną decyzję, konsekwencje bolą. Ale to minie - serio!
mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
OdpowiedzUsuńchoć w to nie wierzysz.
Smutno to czytać... może już się troszkę zmieniło od ostatniego wpisu? Jakieś plusy? :) trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki!mam nadzieję,że się wszystko poukłada i wyjdziemy na prostą..obie/pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńM.
Czuję się jakbym stanęła przed lustrem i mówiła sama do siebie.
OdpowiedzUsuńSłowa jak wyjęte ze mnie samej.
Pozdrawiam ciepło.