Na "Różę" szłam z obawą
nie o reżysera - jego wcześniejsze filmy
uważam za kategorię "osobną" w polskim kinie
specyfika, realizm, brutalność
"polskie piekiełko"
bałam się o siebie
czy zniosę film do końca
(przy "domu złym"niewiele
brakowało abym wyszła z kina
potem tydzień byłam"chora")
widziałam kilka wywiadów
w tv z Marcinem Dorocińskim,
przeczytałam kilka recenzji
(tzn. czytając recenzję mam mechanizm
"odrzucania opinii i zdań wartościujących")
znałam zarys fabuły, obsadę
wiedziałam, że muzykę skomponował
genialny Mikołaj Trzaska
( jego muzyka w "Róży" jest
elementem nieodłącznym a partie
grane na klarnecie basowym
to mistrzostwo)
Wiele pisano o tym obrazie
w kontekście specyficzności
mniejszości zamieszkującej
obszar Mazur
swoistej
"narodowościowej schizofrenii"
tych ludzi
Warstwa ukazująca społeczność,
sposób w jaki Polacy i Rosjanie
postępowali z Mazurami
jest bardzo brutalna i wręcz naturalistyczna
(ale NIE ma poczucia, że jest to
nieuzasadnione epatowanie)
Smarzowski nie ma litości - jest
i"wspaniałe ramię" UB
i przekupny lokalny
przedstawiciel władzy
są zezwierzęceni i zdolni
jedynie do gwałtów
żołnierze NKWD
i jest Tadeusz,
wracający z wojny
żołnierz AK
bardzo zagubiony, pełen
wstrząsających wspomnień
o żonie
chcący żyć - po prostu
bez związków z polityką.
Różę odnajduje, dlatego, że obiecał
to jej mężowi.
szlachetny, z zasadami,
powściągliwy.
Uczucie, jakie rodzi się między
nimi jest wręcz nieuchwytne
nie ma deklaracji,
wielkich słów ( nawet "małych")
przejście ze stanu "nieagresji"
do "miłości" rodzi się z
gestów
zaminowania dziedzińca,
zszycia spodni,
nauki strzelania
ja nie mam wątpliwości,
że "Róża" jest filmem
właśnie o miłości
bardzo "nieromantycznej",
zbyt krótkiej
a na zawsze.
zakończenie - przewrotne
bo w pewien sposób
"dobre"
oczywiście polecam
tym razem nie byłam
jedyną osobą
na sali, która siedziała
do końca
p. Ciechowski jest też "osobną kategorią"
Mimi, tak pozytywnie napisałaś o trudnym filmie. Mam nadzieję, że zdążę, zanim zniknie z kin. Uściski.
OdpowiedzUsuńEwo
OdpowiedzUsuńdziękuję za wizytę. ja też mam nadzieję, że zdążysz...dużo, dużo ciepła dla Ciebie - oby do wiosny;)
Wybieram się w weekend, mam nadzieję że zajadający popcorn bywalcy kin nie zepsują mi seansu. Spodziewam się wiele po tym filmie i już wiem, że się nie rozczaruję.
OdpowiedzUsuńmejoa
OdpowiedzUsuńna pewno nie. a po cichu można mieć nadzieję, że ci, którzy idą na ten film mają cień pojęcia o czym jest, więc raczej odpuszczą sobie popcorn i naczosy oraz siorbanie przez słomkę litrowej coli
pozdrawiam i trochę zazdroszczę kina, poszłabym raz jeszcze