wtorek, 8 listopada 2011

być może

...kiedyś wrócę . Nie chcę o niczym z góry przesądzać , bo nie wiem jak to wszystko dalej się potoczy...


11 listopada upłynąłby rok odkąd założyłam bloga.
Pamiętam jak wyobrażałam sobie wtedy ten dzień
Jest inaczej 
czyli tak, jak było

rutyna, szarość 
żadnych zmian
prawie 365 dni
straconych

mur bezrobocia,
w który walę głową
szkoda że tylko metaforycznie

zapytano mnie ostatnio
dlaczego kłamię
na swój temat,
że praca w Warszawie
była fantastyczna
że współlokatorka mega- fajna
a potem
nie odpowiadam na telefony
i odmawiam spotkań
bo musiałabym
powiedzieć
jak było
naprawdę

"bo jestem nikim
nic mi się nie udało"
codziennie wieczorem 
myślę
"to nie był dobry dzień"
a rano
"mam dosyć"

nie będzie lepiej
ja w to nie wierzę

i ci, którzy mówią
że
marudzę
nie znają tak
naprawdę
mojej sytuacji


po lewej Chrysler- te auta też lubię;) 
po prawej - ratusz w pewnym miasteczku

Do Tori wracam jak bumerang w czasie złym...

5 komentarzy:

  1. 2,5 roku temu zostałam na lodzie - padłam ofiarą szalejącego wtedy kryzysu i bycia najkrócej w firmie. Bolało.
    Przez pierwszy miesiąc cieszyłam się odzyskanym czasem wolny, przez kolejne 4 waliłam głową w mur. Waliłam tak mocno, że bolało jeszcze bardziej. Robiłam dobrą minę do złej gry. tłumaczyłam się i próbowałam. Potencjalnych pracodawców musiałam przekonywać, że zwolnili mnie bo kryzys, a nie że zwolnili mnie bo jestem kiepska.
    Po 4 miesiącach zdecydowałam się na zerwanie ze stara branżą, poszukanie pracy w mojej wymarzonej (oznaczało, to zaczęcie wszystkiego od nowa - bezpłatne staże, wolontariat) a na przeczekanie zatrudniłam się u pośrednika nieruchomości (branża odległa o lata świetlne).
    Zajęło mi pół roku odnalezienie się na rynku pracy.
    A teraz nadchodzi kolejny kryzys, a ja znowu jestem najmłodsza stażem... ;)

    Nie łam się, proszę. Ludzie często nie rozumieją takich decyzji. Ja rozumiem - w jednej z prac somatyzowałam, chorowałam, byłam zołzą najgorszą na świecie.
    Podjęłaś odważną i przemyślaną decyzję, konsekwencje bolą. Ale to minie - serio!

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
    choć w to nie wierzysz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutno to czytać... może już się troszkę zmieniło od ostatniego wpisu? Jakieś plusy? :) trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam za Ciebie kciuki!mam nadzieję,że się wszystko poukłada i wyjdziemy na prostą..obie/pozdrawiam!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję się jakbym stanęła przed lustrem i mówiła sama do siebie.
    Słowa jak wyjęte ze mnie samej.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń