sobota, 28 stycznia 2012

#3#2012

choroba to częsty motyw filmów, 
scenarzyści skupiają się najczęściej
albo na heroicznej walce bohatera
(w 90%z rakiem)
albo na tym, w jaki sposób spędza ostatni
okres życia

(na myśl przychodzi 
mi genialny
wyjątek
"motyl ii skafander"
Juliana Schnabel'a)


zastanawialiście się kiedyś
co byście zrobili
na wieść, że został 
wam np. miesiąc życia?

Ja wiele razy.

Mam kilka rzeczy,
które bym 
wtedy zrealizowała

dlaczego nie robię ich teraz?
bo większość z nich
wiąże się z
"paleniem mostów"

a ja za miesiąc
musiałabym dalej żyć
mając za sobą
zgliszcza
...

ostatnio "źle" ustawiłam aparat i wyszły mi klasyczne zdjęcia,
sama więc robię kolaże;/

w związku z autorem teledysku, 
choć Maanam to moje dzieciństwo...

niedziela, 22 stycznia 2012

#2#2012

Być może jestem w tym względzie specyficzna,
zarejestrowałam się na wielu portalach, ale 
jestem w 90% użytkownikiem biernym.
czytam, oglądam
nie komentuję
wczoraj stało się inaczej

na jednym z portali filmowych
przeczytałam recenzję "dziewczyny..."
ogólnie - pochlebna, użytkownik postawił 9/10pkt

"Jednak mi się nie udało (pech*) , za to właśnie 9."
oceniający odjął 1pkt, ponieważ nie udało mu się
rozwikłać zagadki.
"Jednak koniec mnie rozczarował, nie umiem powiedzieć czemu.
Może oczekiwałem hollywoodzkiego happy end"

i najlepsze zdanie
"książkę mam ale nie czytałem,"

pisząc najprościej - trafił mnie szlag
wściekłam się

kompletnie niezrozumiałe dla mnie
jest jak można 
oceniać BEZ przeczytania
i odejmować pkt właśnie
za to, co wiąże się 
BEZPOŚREDNIO z nieznajomością 
książki

nie mogłam się powstrzymać,
aby nie napisać kilku "miłych" słów
pod wypowiedzią 

"zacznę od tego, że moja wypowiedź będzie długa, więc 
nie wiem czy zechcesz ją przeczytać 
( trylogii Larssona ów "zaszczyt" nie spotkał)"

wiem - to złośliwe z mojej strony

dalszej części oszczędzę
powiem tyle, że po "uroczej"
wymianie zdań
oceniający zadeklarował przeczytanie trylogii;)
czy faktycznie to zrobi to
już inna sprawa;)

skąd ta moja reakcja?
denerwuje mnie 
ocenianie przy jednoczesnym
braku kompetencji
miałkość,
płytkość,
powierzchowne traktowanie
wszystkiego wkoło

to, że można założyć blog
wstawiać zdjęcia z kawą
i zgarniać niezłą kasę
tylko dlatego,
że ma się znane nazwisko

to, że kiedy czytam
relacje z rozdania nagród
w dziedzinie kultury
3/4 miejsca zajmuje
opis kiecki aktorki

mam nieodparte wrażenie,
że świat
"ślizga się po powierzchni",
bo to, co jest
głębiej wymaga
intelektualnego wysiłku
a mało kto lubi
"się męczyć"

właściwie nadal jest jesień
( co mnie cieszy bo nie znoszę mrozu;)




w kwestii muzyki - przesłuchuję soundtrack z "dziewczyny...";)
3 płyty i 2,9h niepokojących dźwięków...

poniedziałek, 16 stycznia 2012

The girl with dragon tattoo

Z reguły nie wychodzi mi pisanie recenzji.
ten rodzaj wypowiedzi powinien zawierać opinię 
na temat filmu/sztuki/książki
a we mnie raczej tępiono "zapędy do oceniania"
do dziś moje recenzje są albo lakoniczne ("świetne", "do bani")
albo polegają na  analizie elementów
pod względem technicznym ("zdjęcia malarskie, impresjonistyczne")
Postaram się jednak kilka zdań skreślić.


Nie widziałam szwedzkiej wersji pierwszej części trylogii Millenium
jakoś "nie złożyło mi się"
przeczytałam książkę a dziś widziałam wersję amerykańską.

Nie bardzo wyobrażam sobie, by ktoś inny ( z amerykańskich reżyserów)
mógł zrealizować w ten film.
Mam w pamięci Fight club ,Siedem i Zodiaka
- trudno im odmówić
"mrocznego klimatu" obecnego w książkach Larssona.
Z drugiej strony realizacje filmu, który nakręcono już wcześniej zawsze
jest ryzykowna (ech, te bezsensowne porównania)

Nie zdarzyło mi się zachwycać czołówką, a jednak...
to, co prezentuje jest genialnym nakreśleniem zarówno
klimatu, fabuły i relacji zawartych w filmie
Olbrzymią część nastroju wywołuje muzyka
(mam chyba skrzywienie na punkcie tego elementu w filmach)
Tren Reznor - wybór nie mógł być inny
(swoją droga po oskarze za The social network
tym razem już otrzymał nominację 
do Złotego globu za Dziewczynę...)

Nie sądzę, aby dostał drugiego oskara po roku, 
szkoda olbrzymia
muzyka nie jest tylko "ilustracją" tego, co widać
ona "dopowiada", wiele razy  wywołuje
niepokój i dysharmonię w sielankowej (na pozór) scenie
czekam na soundtrack i
-mimo wszystko - 
liczę na oskara
dla Reznora

W kwestii obsady - dla mnie jedynym "zgrzytem"
był Yorick van Wageningenw roli kuratora Lisbeth
(wyobrażałam go sobie raczej typie Clooney'a)
cała reszta obsady sprawiała wrażenie, jakby
postaci były dla nich "uszyte na miarę".

Roone'y Mara jest bezczelna i piekielnie inteligentna
może faktycznie - geniusze są nierozumiani przez społeczeństwo?
Nie okazująca emocji,
nie wyrażająca opinii
("nie płacą mi za opinie"),
ze zbyt dużym" bagażem życiowym"
kiedy wreszcie "otworzy się" na uczucie
-kolejny raz "dostanie po głowie

Daniel Craig w roli Mikaela to "mężczyzna z przeszłością", 
fascynujący 
i pociągający.
Trochę zagubiony, introwertyczny.
Udało mu się ocalić nieco dziecięcej naiwności, dociekliwości,
nieschematycznego myślenia.
Jest szczery - jak ujmuje to Lisbeth
nie gra, nie kreuje się na kogoś, kim nie jest.

Scenariusz zawiera wszystkie 
najważniejsze wydarzenia,
nieco zmieniono rozwiązanie sprawy Harriet,
ale bez 
większego "uszczerbku"
pominięto romans z Cecilią
na rzecz "intensywniejszej" relacji Mikaela z Lisbeth
i właśnie to dało Fincher'owi możliwość zmiany zakończenia
(gdzieś czytałam że są 3 zakończenia, ale ich nie zauważyłam;)

nie będę zdradzać, powiem tylko, 
TAKIEGO kłamstwa nie wybacza się
nawet Mikael'owi Bloomkvist'owi
a skórzanych kurtek nie wyrzuca na śmietnik;)

tylko to było odpowiednie;)

"She is different." "In what way?" "In every way."


P.s- coś mi się wydaje, że na jednym razie się nie skończy...
piątek to dobry dzień na kino(jak każdy;);)

niedziela, 8 stycznia 2012

#1#2012

dawno nie przeczytałam III tomów w 4 dni...
Lisbeth to najbliższa mi postać literacka
czekam