wtorek, 6 września 2011

wpływ filmu?



może pod wpływem wielokrotnie obejrzanej "Wenecji"
a może w związku z moimi doświadczeniami
nie daje mi spokoju jedna, banalna myśl


" i nauczę się mówić o miłości[...]bo to bardzo pomaga w życiu"

zamiast dusić w sobie uczucia
kiedy słowa grzęzną na poziomie gardła
a lęk przed odrzuceniem paraliżuje

tylko kiedy kolejny wieczór upływa
nad "rozwojem wewnętrznym"
czasem przychodzi myśl, że może
łatwiej przełknąć odrzucenie
niż a priori skazywać się
na samotność

bo może niekoniecznie
jedyna odpowiedzią
jest
"nie jestem zainteresowany"

...


POLECAM teledysk - obłędny.
 A Tori w Warszawie już w październiku...kto ze mną?;)



p.s-jutro wreszcie będę miała nowe lomo. 
trochę się boję- czy są "postępy";)

4 komentarze:

  1. Popieram, choć trudno jest się otworzyć nie powiem "w dzisiejszych czasach" tylko - w ogóle.
    Ja ciągle mam wrażenie, że świat oczekuje przynajmniej ode mnie, że będę udawać, żeby tylko jakoś egzystować wśród ludzi. I mam dylemat, czy mieć to wszytko i udawać, czy nie mieć nic...
    Teledysk jest piękny, piosenka piękna, Tori cudowna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Astrid

    wiem- rozumiem to "spełnianie oczekiwań"...Niestety obecnie nie da rady być kompletnym nonkonformistą. ja sobie tak "rachuję"że trzeba po prostu rozdzielić bardzo mocno życie zawodowe od prywatnego. Być jak najlepszym pracownikiem ale TYLKO w godzinach pracy.
    uwierz- tego "nauczyłam się"przez 2miesiące. nie wykazywać się kreatywnością, nie robić nic ponad to, co wymagane...
    a po pracy- byłam sobą.
    wiesz- niezła ze mnie aktorka. codziennie przez 8h odstawiałam spektakl "w czym Panu pomóc" a w myślach owego Pana przez maszynkę do mięsa przepuszczałam;)

    Tori jest cudowna, byłam na jej koncercie- przeżycie metafizyczne:D

    pozdrawiam i do zobaczenia kiedyś w NRD?;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimi, z czasem można wyrosnąć ze spełniania oczekiwań innych i zacząć spełniać swoje własne. Tego Ci życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może właśnie dlatego taki ze mnie ostatnio alien, przez ten nonkonformizm, eh...wiem. Próbuję się nauczyć tego nie dopuszczania do siebie pewnych myśli. Mój chłopak ciągle mówi, że za dużo się wszystkim przejmuję, ale tak już mam że wszystko ma dla mnie wymiar kosmiczny i tragiczny. Dosłownie wszystko może być ogniwem łańcucha w nieskończonym ciągu złych rzeczy. Może głupio to brzmi albo górnolotnie, naiwnie, łatewer :)Mam nadzieję, że to jakaś choroba psychiczna na którą wkrótce znajdę leki.
    Co do NRD to nie wiem, rzadko teraz wychodzę. Ale kto wie, może jakoś tam na siebie wpadniemy :)
    No i nie byłabym sobą, gdybym nie napisała: miłego wywczasu :)

    OdpowiedzUsuń