poniedziałek, 11 kwietnia 2011

cz.V

Następnego dnia Nina nie poszła 
ani do "dużej" ani do "kruchej" babci.
Rodzice zostali w domu i znów mieli spuchnięte oczy.
Poprosili by ubrała czarną sukienkę.
Chciała protestować, bo przecież mówili,że
"czarny kolor nie jest dla małych dziewczynek"

małych

Nic nie powiedziała. Właśnie dlatego, że prosili.
A wcześniej zawsze kazali.
W południe Nina poszła z rodzicami 
do kostnicy.
Słyszała to słowo pierwszy raz
i była pewna, że to rodzaj
karuzeli
...


teledysku brak, ale ambient to ogromne
pole dla wyobraźni...;)

4 komentarze:

  1. Och, czułam, że będzie smutno. Bardzo smutno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, wiedziałam, że przeczuwasz.po ostatnim komentarzu.może dlatego zwlekałam?
    nie chcę jednak nic zmieniać. opowiadanie musi skończyć się tu tak jak się skończyło na papierze.by zadość uczynić pamięci O Niej...

    pozdrawiam i ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też czułam, że ku temu zmierza. Smutno.

    OdpowiedzUsuń
  4. Patrycjo

    specjalnie dla Ciebie zanim dodam ostatni fragment poprzedzę go wpisem o animacji, dobrze?
    może to poniekąd zrównoważy smutny nastrój

    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń