Następnego dnia Nina nie poszła
ani do "dużej" ani do "kruchej" babci.
Rodzice zostali w domu i znów mieli spuchnięte oczy.
Poprosili by ubrała czarną sukienkę.
Chciała protestować, bo przecież mówili,że
"czarny kolor nie jest dla małych dziewczynek"
małych
Nic nie powiedziała. Właśnie dlatego, że prosili.
A wcześniej zawsze kazali.
W południe Nina poszła z rodzicami
do kostnicy.
Słyszała to słowo pierwszy raz
i była pewna, że to rodzaj
karuzeli
...
pole dla wyobraźni...;)
Och, czułam, że będzie smutno. Bardzo smutno.
OdpowiedzUsuńWiesz, wiedziałam, że przeczuwasz.po ostatnim komentarzu.może dlatego zwlekałam?
OdpowiedzUsuńnie chcę jednak nic zmieniać. opowiadanie musi skończyć się tu tak jak się skończyło na papierze.by zadość uczynić pamięci O Niej...
pozdrawiam i ściskam!
Ja też czułam, że ku temu zmierza. Smutno.
OdpowiedzUsuńPatrycjo
OdpowiedzUsuńspecjalnie dla Ciebie zanim dodam ostatni fragment poprzedzę go wpisem o animacji, dobrze?
może to poniekąd zrównoważy smutny nastrój
pozdrawiam serdecznie!