miałam dziś nieprzyjemną rozmowe
z p.menadżer
( z która wszyscy sa pre "Ty"
-bo to takie "cool" co tylko potęguje
hipokryzje sytuacji)
chciałam dziś napisać GDZIE
pracuję ale oszczędzę
anty-reklamy
może mam zły dzień
dano mi do zrozumienia,
że ani przez moment
nie powinnam być
pewna
następnej umowy
po 4 dniach pracy
macie jakiś sposób na
radzenie sobie
z sytuacją kiedy waszą
pewnośc siebie
równają z ziamią?
ja "tłumaczę" ludzi ich
ułomnściami
i tak:
A. jest wyniosła i zadziera nosa
bo facet z nia zerwał
a ona sama wygląda jak
klon Miss Piggy
(sory ale niestety kształty rubensowskie
są juz od dawna passe)
I. ma mnie za śmiecia
bo jest samotną,
sfrustrowana matką
która ślini się na każdego
młodego klienta
płci męskiej
a p. menadżer
"Martyna, ona jest niezrownoważona,
nikt jej nie lubi"
-usłyszałam od kolegi ze zmiany
zawsze wolałam pracować
z mężczyznami
i to sie ie zmieniło
może to chwilowy kryzys
prace traktuję jak "szopkę"
do odegrania
mam byc miła
uśmiechac się
i przychodzić na czas
no i musze przejc dziennie
te kilka kilometrów
wiem, że
moje"radzenie sobie"
z głupimi
ludzmi
jest perfidne
ale innego
nie znam
...
do posłuchania- bo
zdecydowanie odpowiada mojemu nastrojowi:
T.-czekam na komentarz, wiesz jeden z wczesnych wspisow na blogu
jest o Tobie
ciekawe czy zgadniesz który?
jutro koncert o którym wspominałam
troche pozytywów
Brak slow na ludzi, ktorzy nie umieja w sposob konstruktywny i z szacunkiem rozmawiac/zachowywac sie w stosunku do innych.
OdpowiedzUsuńBaw sie dobrze na koncercie:)
Agnieszko, dziękuję że jesteś:) niestety pomimo wielkich wysiłków moja współpraca z kobietami zawsze układa się gorzej niż z mężczyznami. kończy się na emocjach a facet jednak bardziej rzeczowy i konkretny jest (najczęściej)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i mam nadzieję na dobrą zabawę:)
Ja dzięki swojej pracy codziennie czuję, że moi "zwierzchnicy" mają mnie za kogoś gorszego. To dopiero rujnuje pewność siebie :( tym bardziej kiedy wiesz na pewno, że tacy ludzie nie dorastają ci do pięt i wykorzystują swoją "pozycję", żeby się dowartościować twoim kosztem.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś roku się zastanawiam co by tu zaradzić i stwierdzam: wytrzymać ile się da a potem rzucić to i to w najmniej przyjemnym dla "pracodawcy" momencie, co zamierzam uczynić tuż po urlopie.
I idziesz dalej.
Pozdr :)